Gdzie są dwa serca, tam może zrodzić się chemia.
Dramat zaczyna się wówczas, gdy zależy tylko jednej stronie.
Powiem szczerze, że byłam w obu sytuacjach: obiektu oraz "nosiciela" nieodwzajemnionego zakochania. Każda ze stron medalu ma swe jasne i ciemne strony, wady i zalety. Każda wywołuje spektrum emocji, z którymi trzeba sobie poradzić. Nie ma jasnej recepty na żadną z nich, tak jak nie istnieje rozsądna profilaktyka.
Jakby życie codzienne nie było wystarczająco skomplikowane i bez takich perypetii...
Znając obie sytuacje z autopsji, stanęłam z dnia na dzień pośrodku.
Mediator? Nie było sporu, który trzeba rozwiązać...
Terapeuta? Być może... Dla kogo jednak, dla pary czy jednej ze stron?
Przyjaciel? Raczej nie spisałam się zbyt dobrze w tej roli...
I mam nieustanne wrażenie, że znalazłam się między przysłowiową wódką a zakąską. Nie mam natomiast pewności, która z osób zaangażowanych będzie tą powodującą kaca.
A najtrudniejsze jest dla mnie to, iż na obu po prostu mi zależy.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz