Wyzwanie blogowe: wiosenne porządki

Ula Phelep uruchomiła kolejne Wyzwanie Blogowe. Jak zwykle, jestem w tyle... Ale dołączam mimo to, wierząc, że i tym razem uda mi się dokończyć rozpoczętą zabawę.

Post marcowy nr 1:

Okna, szafy, zbędne rzeczy - to wszystko czeka na swoją kolej na liście "do ogarnięcia". Ale mimo upływu czasu, z listy nie ubywa pozycji, przeciwnie. Taka to moja bolączka, zwana niezorganizowaniem.
Postanowiłam zatem, by wraz z nadejściem wiosny pozbyć się zimowego marazmu. Odrzucić wymówki o tym, że ciemno, chłodno, że dzień krótki, a energia zamarzła pomiędzy przystankiem tramwajowym a drzwiami mieszkania. Czas zabrać się za to, co zdążyło się zakurzyć w ciągu ostatnich tygodni (miesięcy może?), co odkładałam na wieczne "później", "jutro" i "w wolnej chwili".

Punkt pierwszy to założenie kalendarza. Co prawda korzystam z jednego, notując zadania do wykonania w pracy, ale jest on... no właśnie, do pracy. Nie organizuje mi życia. A że do tego szary i nudny, nie zachęca nawet do zaglądania, nie mówiąc o planowaniu czegokolwiek.
A więc zakładam sobie kalendarz. Taki własny, pokolorowany, z wpisami w różnych barwach i wklejonymi sklerotkami. I systematycznie go wypełniam: od list zakupów po priorytety na dany tydzień.

Punkt drugi to wyrzucenie z szaf, szuflad, regałów, kartonów i wszelkiego rodzaju pojemników wszystkiego, co miało być "przydasiem", a pozostało zawalidrogą. Koniec z przechowywaniem sweterków, w których wyglądam jak moja własna babcia. Dość z chowaniem butów "do podklejenia" i skarpet "do zszycia". Resztki tkanin też już mi się nie przydadzą.
Może się okazać, że mam w życiu więcej miejsca, niż przypuszczam.

I punkt trzeci (biorąc pod uwagę dotychczasowe starania chyba najtrudniejszy): zaopiekuj się sobą. Tak, dokładnie. Będę robić wiosenne porządki w swoim ciele i umyśle, egoistycznie poświęcając choć jedno popołudnie w tygodniu wyłącznie sobie. Dobry obiad, fantazyjny manicure, książka lub film tak dalekie od psychologii, jak to tylko możliwe... Odrobina rozpieszczania, na które przecież (do cholery!) zasługuję.

Słońce za oknem dodaje mi energii, a głowa huczy od pomysłów, więc...
...do dzieła, Dagmaro!



5 komentarzy :

  1. Ja od jakiegoś czasu też już robię wietrzenie magazynów, jaki potem ma się komfort psychiczny, gdy zrobi się więcej miejsca tu i ówdzie. Pochwal się kalendarzem jak już założysz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Punkt trzeci rozwiniesz u mnie na wiosennym wyzwaniu, na które już serdecznie Cię zapraszam :) Ruszamy w przyszłym tygodniu.
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. o tak, trochę zdrowego egoizmu nikomu nie zaszkodzi, wręcz przeciwnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne plany :) mi te sprzątanie (takie właśnie szafy, szuflady, itd) chodzą po głowie od kilku dni. Może jutro się wezmę od rana poważnie i chociaż trochę skreślę z listy ;/ powodzenia! Aby jak najwięcej ubywało ;)

    OdpowiedzUsuń

We własnym rytmie... © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka