Podziel się! Zobacz, wszyscy
patrzą. Jak się zachowujesz?! Pokaż! Pomóż. Nie bądź świnia.
Czy znasz to ze swojego
dzieciństwa? A z dorastania? Ile razy słuchałaś, że powinnaś być „jakaś”, bo
tego nakazuje kultura? A jak często musiałaś rezygnować z siebie, by zadowolić
drugą osobę (rodzica, babcię, koleżankę…)?
Wychowano nas w przekonaniu, że
powinniśmy być altruistami. Służyć. Być posłusznymi, pokornymi, gotowymi nieść
pomoc. Że nasze dobra należą w równym stopniu do innych. A nasze szczęście
zależy od szczęścia osób wokół.
|
Źródło: Kaboompics |
Zastanawiam się jednak ostatnio, na ile jesteśmy (my –
Polacy, my – młodzi dorośli, my – …) wciąż
społeczeństwem konformizmu, a ile już w nas zachodniego pojmowania,
nastawionego na indywidualność i konsumpcję. Babcine wychowanie prędzej czy
później zrodziło chyba bunt, który niczym fala rozprzestrzeniał się wśród
jednostek wystarczająco silnych, by zawalczyć o swoje. Powstała moda na
asertywność. I narodziło się społeczeństwo egoistów.
Wśród dzieci widać to obecnie najlepiej – ot, są jak powiększające
lustro, odbijające system wartości dorosłych. „Ja sam” i „nie chcę razem” to
najczęstsze zdania, które słyszę od maluchów. Obok nich idzie „to moje”.
Tak źle, i tak niedobrze – nie sądzisz?
Więc w końcu jak żyć – razem, czy osobno?
A ja napiszę przekornie – obok siebie. Wśród innych, ale nie
tylko dla nich. Samej ze sobą, ale nie wyłącznie dla siebie. Trudne?
1. Wyznacz swoją prywatność. Stwórz swoją małą twierdzę, za
którą schowasz życie zupełnie osobiste i własne, sprawy najważniejsze. Tak jak
nie chciałabyś, aby ktoś postronny zaglądał Ci do sypialni, tak też sama nie
odsłaniaj jej na widok publiczny w sieci czy na przyjęciach firmowych – to nie
jest miejsce na intymne zwierzenia. Jasno daj do zrozumienia, co jest tylko
Twoją sprawą. I trzymaj się tego.
2. Znajdź czas. Zarówno ten dla innych, jak i dla siebie.
Pracujesz osiem godzin dziennie? To jest Twój czas dla szefa i spraw
służbowych. Po zamknięciu drzwi biura zaczyna się Twój czas prywatny, który
możesz ofiarować bliskim. I SOBIE. Niech choć dwie godziny w tygodniu pozostaną
wyłącznie dla Ciebie – na bzdurny film, czytanie książki w wannie, wizytę u
kosmetyczki, celebrowanie hobby.
3. Realnie gospodaruj siłami. Wierz mi lub nie, ale jesteśmy
jednym z najbardziej zapracowanych narodów Europy. Za tę pracę cenionym, to
fakt – ale jednak przez to przemęczonym. Lubimy nałożyć sobie na barki milion
obowiązków, z których wywiązujemy się resztką sił. Dlaczego tak wielu współczesnych
ludzi potrzebuje terapeuty? Słabsze pokolenie? Nie. Pokolenie niewyspane. A ze
zmęczeniem idą trudności w koncentracji uwagi, komunikacji, huśtawka
emocjonalna… Dlatego zaplanuj swój dzień, wyznacz nawet ramy czasowe dla
poszczególnych działań. Uwzględnij przerwy. I nie zgadzaj się na dodatkowe
zadania wówczas, gdy z bieżących rozliczysz się „na styk”. Czasem po prostu
TRZEBA zostawić coś na jutro.
4. Poznaj siebie. To chyba najtrudniejszy, najbardziej
czasochłonny krok. Podejmujemy go już jako nastolatki, gdy kształtuje się
osobowość, zainteresowania, buduje samoocena. Ale nie kończymy wraz z
uzyskaniem dowodu osobistego czy nawet dyplomu studiów wyższych. To trwa. I
trwać powinno. Wsłuchanie się w siebie daje przecież ogrom informacji o tym, w
czym możemy się realizować. Które obszary życia są jeszcze „niedopieszczone”. Gdzie
istnieje już przesyt, czego masz „dość”. To, co wczoraj było „najwspanialsze”,
jutro może już nie cieszyć. Zaakceptuj te zmiany i pozwól im się poprowadzić.
5. Nie ratuj
świata. Nawet jeśli jesteś najlepszym prawnikiem, najbardziej kreatywnym
nauczycielem, wyspecjalizowanym lekarzem… nie rzucaj się na każdy problem,
który zauważysz. Nie spiesz się. Przemyśl działanie. Czy na serio potrzeba tam
Twojej pomocy? Czy naprawdę CHCĄ Twojego zaangażowania? Nie jesteś
odpowiedzialna za wszystkich, których spotykasz na swojej drodze. Nawet jeśli
znasz stuprocentowo pewne rozwiązanie, być może ten problem jest w tej chwili potrzebny
właśnie taki niewyjaśniony, istniejący. Nieś swoją pomoc tam, gdzie jej
rzeczywiście potrzeba, pamiętając jednocześnie, że nie od razu Kraków zbudowano.
No i że Batman potrzebował Robina, a Frodo nawet całej Drużyny.
A Ty co wybierasz na co dzień - altruizm czy egoizm?